poniedziałek, 21 marca 2016

10

Piątka dziwnie ubranych ludzi szła ramię w ramię przez zatłoczony placyk znajdujący się gdzieś w Londynie. Każdy z nich wyglądał wyjątkowo - może z wyjątkiem dwóch rudowłosych delikwentów, którzy znowuż byli identyczni. Pośrodku grupy znajdował się kulejący na jedną nogę, niemalże wyłysiały mężczyzna przyodziany w zielonkawy płaszcz z niezliczoną ilością kieszeni. Najdziwniejsze jednak w jego wyglądzie było oko. Obracało się ono bowiem o trzysta sześćdziesiąt stopni i potrafiło przenikać wszelkie ściany, materiały i inne rodzaje kamuflażu.

Po lewej stronie Szalonookiego Moody'ego kroczyła Nimfadora Tonks, która nieudolnie starała się przypasować swoim strojem do mugolskich trendów. Skończyło się to tak, że miała na sobie krótki żółty podkoszulek, szerokie spodnie, kozaki z ostrym szpicem i kamizelkę w różnokolorowe kwiaty. Jej krótkie włosy mysiego koloru łaskotały ją po twarzy i pomagały zasłonić strach, który można by wyczytać z jej oczu.
Misja postawiona przez Fię Haynes zdawała się być niewykonalna; było w niej bowiem tyle luk i rzeczy, które mogły nie wyjść, że Tonks właściwie szła tam bez większych nadziei na jej powodzenie.

- To powinno być gdzieś tutaj - szepnęła ciemnowłosa dziewczyna stojąca obok Tonks. Była to nowa członkini Zakonu Feniksa, Evanna Rollins. Nikt właściwie nie wiedział o niej zbyt wiele, ale, jak zwykle, musieli zdać się na to, co powiedział Dumbledore, a skoro on jej ufał, reszta także.

Tonks nagle poczuła dziwne szarpnięcie w okolicach pępka - podobne temu, które towarzyszy teleportacji albo podróżom przy pomocy świstoklika. Ciepły impuls przepłynął przez jej ciało. Zadrżała

- Magia - szepnęła. - Czuć tutaj magię. To musi być tutaj.

Evanna skinęła głową. - Fred, George, podejdźcie tu. Sprawdźcie to drzewo.

Sama wdrapała się na dach samochodu zaparkowanego przy ulicy. Schyliła się i wydrapała w lakierze auta wielki znak X.
I wtedy wszystko zawirowało. Kolory zlały się w jedno. W normalnych okolicznościach Tonks pewnie pomyślałaby, że to całkiem zachwycający widok. W tamtym momencie jednak wychodziła ze skóry; nikt ich nie ostrzegł, że coś takiego się stanie.

Nagle się zatrzymali - albo to wszystko dookoła nich się zatrzymało - tego nie wiedziała. Zauważyła, że stoi obok Freda, który wyglądał na równie zdezorientowanego, jak ona. Widok dookoła nich był przedziwny - świat jakby stracił kolory. Wszystko wyglądało dokładnie tak samo, jak wcześniej - z wyjątkiem tego, że każdy element - nawet oni - był czarno-biały.

- To jest to - mruknęła Evanna. - Posłuchajcie, wszyscy! Moody, ty też. Mamy dokładnie piętnaście minut. Dumbledore nie był pewien, co dokładnie się stanie po znalezieniu Miejsca Magów...

- Czekaj, no! - warknął Szalonooki. - Nie będę słuchał niczyich rozkazów. Dumbledore wydał nam wszystkim szczegółowe polecenia i nie sądzę, żeby ktoś, kto jest w Zakonie kilka dni...

- Przestańcie! - krzyknęła w końcu Tonks. - Zacznijmy robić to, po co tu przyszliśmy. W jakiś sposób magiczne przedmioty będą się wyróżniały spośród niemagicznych. Wiemy, że gdzieś tutaj jest kryjówka śmierciożerców, w której ukryli łuski Fii. Tyle. Zaczynamy szukać.

Wyciągnęła przed siebie swoją różdżkę i nie zdziwiła się, gdy zobaczyła, że jako jedyna rzecz obok niej nie jest szarobura, tylko brązowa. ,,A więc tak'', pomyślała, ,,magiczne przedmioty będą miały kolory''.

Ruszyła przed siebie. Fred i George biegli tuż za nią, a z tyłu, łypiąc na siebie nawzajem, truchtali Moody i Evanna. Tonks rozejrzała się, nie zauważając nic szczególnego.

Przyspieszyła odrobinę, zaglądając do kilku zaułków. Sprawdzała wszystkie wejścia do kanałów ściekowych, każdy samochód, aż z przerażeniem zauważyła, że minęło już pół godziny, co oznaczało, że czar Miejsca Magów wygaśnie już za dwa kwadranse.

Wtem usłyszała bzyczenie jakby komara tuż przy swoim uchu. Odwróciła się i zobaczyła stworzenie przypominające swoim wyglądem muchę, ale nienaturalnie dużą, owłosioną i jaskrawo niebieską.

Otworzyła szerzej oczy i gdy owad zaczął się oddalać, przywołała resztę machnięciem ręki i pobiegła za muchą. Może i nie była to najlepsza decyzja - równie dobrze mogła być to jakaś zwykła różdżkomucha, która uciekła z czyjejś hodowli - była to jednak jedyna wskazówka, jaką udało im się znaleźć w tym miejscu.

Stworzenie wleciało do ogromnej ciężarówki stojącej tuż obok czerwonego samochodu, Miejsca Magów. Tonks bez zastanowienia weszła do środka.

Reszta wydarzeń potoczyła się bardzo szybko.

Tupot stóp. Błysk. Trzask. Dym. Krzyk. Kolejny błysk. Czyjeś obezwładnione ciało osuwające się na podłogę. Śmiech. Trzask.

Wnętrze ciężarówki rozświetliło światło pochodzące z różdżki George'a. Tonks zauważyła, że Evanna leżała bez zmysłów tuż obok niej. Zajęłaby się nią, gdyby w tym samym momencie nie poczuła, że ciężarówka się poruszyła.

- Cholera - warknął Moody. - Trzeba było zostawić kogoś na zewnątrz! Nic nie widzę przez tę blachę, nic, a nic!

- Spadamy! - krzyknął głośno Fred, starając się czarami zatrzymać pojazd.

Nagle jednak gwałtownie się zatrzymali.

- Wysiadać! - czyjś gruby głos dobiegł z zewnątrz. - Jeśli jesteście czarodziejami, nakazujemy oddać nam różdżki!

Serce Tonks mocno waliło jej w piersi. Zauważyła kątem oka, jak Moody podnosi ciało Evanny i wychodzi na zewnątrz. Poszła zaraz za nim.

Na początku nie wiedziała, gdzie się znajdowali. Dotarło to do niej dopiero po chwili, gdy Evanna została brutalnie wyrwana z rąk Szalonookiego i gdy świat powoli odzyskał swoje kolory.

Wiedzieli, że ich misja może się nie udać; że łuski mogły zostać przeniesione albo sproszkowane. Ale nie spodziewali się tego.

Dookoła nich stała banda umięśnionych, dzikich wilkołaków. A oni najprawdopodobniej trafili do ich kwatery głównej.

6 komentarzy:

  1. Strasznie szybko skończył mi się ten rozdział. Mogłoby być jeszcze trochę tekstu.
    Proszę... Błagam... Nie kończ więcej rozdziałów w tak dramatycznych momentach. Bo w końcu ktoś z nerwów na zawał zejdzie :)
    Trochę brakowało mi w tym rozdziale Remusa, ale coś czuję, że jak prawdziwy rycerz w lśniącej zbroi przybędzie i uratuje Tonks z łap wilkołaków. To by było coś super.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez zbędnych spojlerów mogę obiecać tyle, że w następnym rozdziale będzie się bardzo dużo działo i Remus także odegra swoją rolę. :D

      Usuń
    2. Nie ma czegoś takiego jak "zbędny spojler" :) Chętnie dowiem się czegoś więcej. Bardzo, bardzo proszę.
      Jakbyś mogła to wyślij mi maila: wariatka3@op.pl
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    3. Haha, niestety, nic więcej nie powiem! Ale nowy rozdział pojawi się już w tym tygodniu! :)

      Usuń
  2. Szkoda, że tak krótko. Zgadzam się ze Słodką Wariatką - nie można kończyć rozdziałów w takich momentach! To powinno być zakazane. Czasami można tak zrobić, ale nie za często. A to kolejny rozdział, który tak zakończyłaś. Nie mogę się doczekać następnej notki - mam nadzieję, że w końcu dowiem się kim jest Fia i do czego potrzebuje tych łusek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, wiem, ale ja tak kocham tworzenie takiej aury tajemniczości! No nic, już teraz można przeczytać kolejny rozdział, mam nadzieję, że tam zakończenie bardziej przypadkie do gustu! :D

      Usuń