Oj, no wiem. Długo mnie nie było. Ale to wszystko dlatego, że szykuję dla Was specjalną niespodziankę; coś, czego jeszcze nie było na tym blogu.
*
Otworzył powoli oczy, mrużąc je przez nadmiar światła. Był tak obolały, jak dzień zaraz po pełni księżyca. Albo zbyt wielu kieliszkach Ognistej Whiskey. Z wyjątkiem tego, że nie bolała go głowa, a wszystkie pozostałe części ciała.
Rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym się znajdował. Po obydwu jego stronach leżały dwa białe łóżka z równie białą pościelą. Zauważył, że sam także siedział na takim samym. Na stoliku obok nie było nic prócz jego różdżki i pustej szklanki.
Przeciągnąwszy się, z trudem wstał i podszedł do drzwi, żeby dowiedzieć się, że są zamknięte na klucz. Podrapał się po głowie, zastanawiając się, czy powinien je otwierać, czy też nie.
Okazało się jednak, że nie musiał tego robić. Kluczyk w zamku się przekręcił i do pokoju weszła ubrana na (bo jakżeby inaczej) biało uzdrowicielka i złapała go za ramiona, po czym posadziła na łóżku.
- Pacjent nie wychodzi z łóżka, dopóki nie zostanie przebadany! – powiedziała z przejęciem w głosie. – Dobrze się pan czuje? Zawroty głowy? Bóle stawów? Może jakieś omamy?
- Nie. Wszystko dobrze – mruknął. – Czy mógłbym porozmawiać z Albusem Dumbledore’em?
- Pacjent chyba oszalał! Musi pan leki zażyć i na pewno poleżeć tu jeszcze z kilka dni!
Remus westchnął i położył głowę na poduszce, zastanawiając się, gdzie też mogli przełożyć jego dwukierunkowe lusterko.
*
- Będziemy mieli ciężkie zadanie do wykonania, ale, niestety, nigdy nie można łamać danego słowa, to mogłoby mieć nieodwracalne skutki – powiedział spokojnie Dumbledore. – Fia Haynes straciła swoje Atrybuty, które, niestety, są bardzo pożądane przez śmierciożerców. Sproszkowane dają niesamowitą moc – uodparniają nas przed magicznym bólem, nawet najgorszymi klątwami. Jest niewielki cień szansy, że wciąż pozostały nienaruszone, ale z pewnością nie na długo.
- Pomyślałby kto, psiakość, że będziemy narażać karki dla zdrajcy – prychnął zdenerwowany Moody.
Nagle wielkie drewniane drzwi otworzyły się z przeciągłym skrzypem. Do środka weszła rudowłosa kobieta przy kości. Miała zaróżowione policzki i uśmiech na pulchnej twarzy.
- Zadziałało – Molly Weasley posłała wszystkim pełne radości spojrzenie. – Remus się obudził!
Serce Tonks zadrżało. Poczuła, jak cały ten ciężar, który nosiła na sobie odkąd Lupin leżał nieprzytomny po prostu zniknął. Teraz przynajmniej wiedziała, że nawet jeśli misja zlecona przez Fię skończy się źle, to nie będzie kompletnie bezowocna.
Kiedy powiadomiła wszystkich o jej propozycji nie wiedziała, czego się spodziewać. Dumbledore jednak nie wahał się ani chwili. Zadeklarował, że jeśli zajdzie taka potrzeba, on sam wyprawi się po łuski do śmierciożerców. Na szczęście jednak do tego nie doszło , ponieważ od razu zgłosiła się grupa ochotników, w tym, oczywiście, ona sama.
Fia w momencie otrzymania odpowiedzi poszła do Dumbledore’a, żeby ustalić warunki oraz przekonać go o swojej niewinności. Ku zdziwieniu wszystkich, udało jej się. Nikt jednak wciąż nie wiedział, po co Fii w ogóle były te łuski. Rozumieli tylko, że były bardzo potężne i dostanie się ich w niepowołane ręce mogło mieć okropne konsekwencje.
Molly, która wcześniej była zajęta udzielaniem Dumbledore’owi odpowiedzi na pytania dotyczące Remusa w końcu podeszła do Tonks. Położyła dłoń na jej kolanie i poklepała ją po ramieniu.
- Nie możesz się tak obwiniać – powiedziała – to niezdrowe. Remus się obudził, będziesz mogła z nim porozmawiać, na pewno się nie gniewa.
- Czy w szpitalu mają wywar tojadowy?
Pani Weasley zrobiła zdziwiony wyraz twarzy, ale po chwili skinęła głową.
- Pełnia się zbliża. Zostały dwa dni.
- Ach, rzeczywiście – spuściła głowę. – Jestem pewna, że w szpitalu mają go jeszcze choćby odrobinę.
Tonks bardzo pokrzepiły te słowa. Ucieszyła się, że jej przyjaciel będzie mógł przynajmniej tę pełnię spędzić w spokoju.
- Za dwa dni zaczyna się nasza misja. Dobrze, że nie wychodzi do tego czasu, na pewno sam chciałby dołączyć.
- Ach, ta wasza misja – Molly pokręciła głową ze zmartwieniem. – Myślałam, że serce mi stanie, gdy Fred i George powiedzieli, że też chcą dołączyć. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze.
- Nie masz się czym martwić, jedzie nas tylu, że na pewno pójdzie gładko – powiedziała Tonks, chociaż sama wcale w to nie wierzyła. – Zresztą, będziemy tam my wszyscy. Jeśli tylko pojawią się jakieś problemy, to zadbamy o chłopców w pierwszej kolejności, mogę ci to przysiąc.
- Dziękuję, Tonks. Chociaż pewnie i tak nie przestanę się martwić, dopóki nie wrócicie. Dumbledore powiedział, że jeśli wszystko pójdzie dobrze, kilka dni po waszym powrocie Harry zostanie przetransportowany do nas, do Nory.
- Nie mogę się doczekać – uśmiechnęła się na myśl o chłopcu. – Będę musiała do tego czasu zrobić coś z tym – spojrzała w górę, na kosmyk włosów na swoim czole. – Mam jakieś problemy z metamorfozami, ale to na pewno chwilowe.
- Na pewno – pokiwała głową Molly.
Tonks uśmiechnęła się jeszcze szerzej, próbując zasłonić przed panią Weasley, że jest bardziej spanikowana, niż mogłoby się wydawać.
Urocza pielęgniarka. Jak ja lubię, gdy pracownicy służby zdrowia przechodzi na ten tryb bezosobowy. Dobrze, że chociaż użyła formy "pacjent". Często jest to coś w stylu "Usiądzie. Już". Chociaż podejście pielęgniarki mogło mieć coś wspólnego z chorobą Remusa. Pewnie nieczęsto wilkołaki goszczą w Mungu.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać tej szumnie zamawianej niespodzianki. Mam nadzieję, że nie będziesz kazała długo czekać :)
Pozdrawiam
Przepraszam że dopiero czytam, ale nie miałam neta >.<
OdpowiedzUsuńAle jeśli chodzi o notkę to jest interesująca. Taka tajemnicza, albo ja jestem jakaś tępa i tak mi się tylko wydaje, ale Ciii XD
Ogólnie rozdział pikny tak jak zwykle ^^ Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej i jak będzie z tą misją :D
Pozdrowienia i czekam na następne noteczki :*