Ten rozdział będzie trochę inny od reszty i będzie w nim zdecydowanie mniej zwrotów akcji. Chciałabym jednak, abyście wzięli pod uwagę stan emocjonalny i Remusa i Tonks po poprzednim rozdziale. W kolejnym wydarzy się trochę więcej - mam zaplanowaną fajną akcję, którą próbuję umieścić w tym opowiadaniu od jego początku.
Liczę na Wasze komentarze, których ostatnio jest naprawdę mało. Pamiętajcie, że im więcej ich jest, tym większą mam motywację do pisania - a co za tym idzie - rozdziały pojawiają się szybciej.
Nie przedłużając, zapraszam do czytania. :)
*
- Co teraz? - szepnęła Tonks i przejechała palcem po pustej półce, zbierając drobinki kurzu. - I, swoją drogą, dlaczego zgromadzili ten zapas właśnie tutaj?
- To miejsce wydawało się najbezpieczniejsze - spuścił głowę i osunął się po ścianie. - Było tutaj kilka zaklęć ochronnych, nie każdy mógł ot tak sobie kupić wywar tojadowy, więc rzucono zaklęcie Fideliusa na te zapasy. I jedno z tej dwójki - skinął głową na ciała leżące na podłodze. - Najprawdopodobniej było Strażnikiem Tajemnicy.
Tonks przeczesała palcami włosy i usiadła na zimnych panelach obok Remusa. Położyła dłoń na jego dłoni, na co się wzdrygnął.
- A co z Severusem? - popatrzyła mu w oczy. - Czy on nie przygotowywał tego eliksiru dla ciebie w Hogwarcie?
Remus pokiwał głową. - Rzeczywiście, robił to. Sądzę jednak, że teraz, gdy nie zagrażam już uczniom, a co najwyżej samemu sobie, wcale nie przygotuje mi go tak chętnie - prychnął.
- Chodźmy stąd - powiedziała stanowczo. - Coś wykombinujemy, jestem tego pewna. Najwyżej porozmawiam z Severusem i spróbuję go przekonać. A teraz musimy znaleźć Szalonookiego i resztę, oczywiście jeśli ciągle są w Dziurawym Kotle, w co szczerze wątpię. Ach, i jeszcze trzeba powiadomić Dumbledore'a o tym wszystkim.
*
Jak się okazało, w Dziurawym Kotle rzeczywiście nikogo już nie było. Pewnie pomyśleli, że oboje z Remusem teleportowali się już do swoich domów. Tom potwierdził, że nie ma ich tam już od jakichś dwóch godzin.
- Nawet napiwek zostawili - wyszczerzył się i wrócił do wycierania mokrych naczyń.
Chwilę później, już po rozmowie z Dumbledore'em przez lusterka dwukierunkowe, Tonks wraz z Remusem opuścili budynek baru i wyszli na zaludnioną ulicę Londynu. Dookoła przewijało się wielu mugoli, ale żaden nie zwrócił na nich większej uwagi (oprócz kilku nastolatków zafascynowanych fryzurą dziewczyny). Wspólnie uznali, że nie mają ochoty się teleportować, czy używać proszku Fiuu - po prostu byli na to zbyt zmęczeni.
- Mógłbyś coś powiedzieć? - powiedziała Tonks, gdy szli w ciszy już pewien czas i stawało się to coraz bardziej przytłaczające dla obojga (a przynajmniej takie odniosła wrażenie).
Remus potrząsnął głową wyrwany z zamyślenia. - Przepraszam?
- Ta cisza - pokręciła głową. - Nie lubię tej ciszy.
- Mhm - Lupin nie za bardzo skupił się na Tonks i chwilę później powrócił do zadumy.
- Remusie, nie jesteś jedynym, który dzisiaj coś stracił, na brodę Merlina! - obruszyła się, coraz bardziej zdenerwowana jego zachowaniem. - Mężczyzna, który zmarł to Florian Fortescue, znałam go od... od zawsze! Był szkolnym przyjacielem mojej mamy. Latałam z nim na miotłach, jadłam lody w jego kawiarni, rozwiązywałam z nim zadania na historię magii!
- Ty nic nie rozumiesz - warknął. - Ile masz w ogóle lat? Nigdy nie zrozumiesz niektórych rzeczy, a już na pewno tego, co oznacza pełnia bez wywaru tojadowego.
Oczy Tonks się zaszkliły. - Przykro mi, że nie widzisz świata poza czubkiem swojego nosa.
Chciała przyspieszyć kroku, ale Remus złapał ją za ramię.
- Możemy po prostu przestać się kłócić? - mruknął. - Oboje teraz jesteśmy w nieprzyjemnych sytuacjach i oboje cierpimy. Może po prostu... pomilczmy razem? - westchnął, widząc jej minę. - Czasem warto pomilczeć. Słowa niszczą, cisza naprawia. Możesz to dla mnie zrobić? Przepraszam za to co powiedziałem.
Tonks zdziwiła się jego słowami, ponieważ sama nigdy nie patrzyła na ciszę w ten sposób. Zastanowiła się chwilę i uśmiechnęła się nieznacznie.
- Tak, myślę, że tak.
*
Tonks nigdy nie myślała, że mogłaby polubić ciszę. Zawsze przed nią uciekała; wręcz bała się jej. W ciszy ludzie zaczynali myśleć i oceniać, a to było dla niej zdecydowanie najstraszniejsze. Bycie ocenianą przerażało ją do tego stopnia, że potrafiła wymyślać w domu różne żarty i sztuczki, które będzie mogła zastosować w przypadku zapadnięcia ciszy. Bała się tego, że po przemilczanym spotkaniu ludzie zaczęliby mówić o niej jako o kimś nudnym, nieumiejącym podtrzymać rozmowy.
Dlatego też ogromnym zaskoczeniem było dla niej to, jak dobrze czuła się w ciszy, gdy Remus był obok. Nauczył ją tego. Od kilku dni spotykali się codziennie tylko po to, aby pomilczeć: poczytać książkę, napisać wiersz, naszkicować dowolny przedmiot leżący naprzeciwko. Milczenie w towarzystwie Remusa po prostu nie było takie straszne: wiedziała, że on jej nie oceniał; a ona nie oceniała jego.
W dowolnym momencie mogli też tę ciszę przerwać, co Tonks niejednokrotnie robiła, żeby podzielić się swoimi przemyśleniami.
- Remusie, posłuchaj tego: ,,Gdyby śmierci już nie było, nikt z nas by już nie żył. Przemijamy jak wszystko, by w ten sposób przetrwać.''* - powiedziała pewnego wieczoru. - Co o tym sądzisz?
- Myślę, że ludzie muszą umierać z kilku przyczyn. Tą oczywistą jest najzwyklejszy brak miejsca na ziemi dla tylu osób - uśmiechnął się pod nosem. - Poza tym; wyobraź sobie co by było, gdyby wszyscy źli ludzie byli nieśmiertelni? - zadrżał. - W końcu wszyscy byśmy się nawzajem wymordowali.
Tonks była naprawdę zaskoczona tym, jak dobrze się dogadywali - chociaż wcześniej to było dla nich trudne. Pierwszy raz w jej życiu cisza potrafiła zastąpić słowa.
*Fragment wiersza ks. Jana Twardowskiego.